O człowieku, który zabił się dwa razy

 

Wolność to idea, jak każda idea jest nienasycona. Nie ma granic i pochłonie wszystko w sobie. Człowiek ten uwierzył w Nią, a Ona pokierowała go na południe kraju, aż znalazł się w tych dzikich krainach bieszczadzkich, gdzie uwierzył, że Ona istnieje.

Dziesięć lat po wojnie – to były czasy, w których wolność jednego człowieka była mniej warta od półlitrówki wódki z czerwoną etykietą, a Ten Jeden Człowiek od razu wycenił swoją wolność z najwyższej taryfy. Wycienił ją na równowartość własnego życia. Stojąc o świcie na szczycie tego świata, który przyjął go bezwarunkowo, stojąc o świtaniu na połoninie czuł i miał tego świadomość, że to jest ten świat wolności i co najważniejsze, wiedział, że tutaj dostąpi najwyższego katharsis – wolności – śmierci. Owiane jesiennymi mgłami wioski – z jednej strony Wetlina, z drugiej Zatwarnica budziły się ze snu, ale on nigdy tam nie schodził chcąc zachować swą dzikość. Tropiło go jak zwierza ludzkie prawo, ale on był już ponad tym wszystkim, on był wolnym istnieniem, które odnalazło się pośród tych gór. Ziemiankę wykopał w skarpie na Studennym, gromadził zapasy na zimę – łowił pstrągi, zbierał jagody, a w starej wypalonej cerkwii znalazł starego mosina, z którego zrobił poręcznego obrzyna. Był szczęśliwy, odnalazł w tej cudownej głuszy pełnię swych potrzeb, ale Wolność to idea, która pochłonie wszystko i Człowiek Ten czekał cierpliwie aż pochłonie i jego. Na początku października pod bezchmurnym błękitnym niebem, albo wręcz z tego błekitu wynurzył się niedźwiedź, najpotężniejszy jaki żył w Bieszczadach, jego potęga była specjalnie skrojona na tego Wolnego Człowieka. Ten Wolny Człowiek spotykał się już z tym zwierzęciem, ale ta potężna idea – Wolność doprowadziła do tego ostatecznego spotkania. Niedźwiedź wyszedł na człowieka niespodzianie w młodniku świerkowym. Człowiek zadziałał instynktownie – uniósł obrzyna i strzelił. Zwierzę padło i nim jeszcze martwy łeb niedźwiedzia dotknął dywanu ściółki do człowieka dotarła ta przerażająca wiedza, że oto zabił siebie – zabił Wolność. Poczuł niewyobrażalną pustkę, jakby te piękne góry nagle zniknęły, jakby te wielkie drzewa nagle upadły, jakby to błękitne niebo nagle zamieniło się w szarą czeluść, człowiek przeładował broń, przyłożył sobie lufę obrzyna pod brodę i zrobił jedyną rzecz jaką mógł jeszcze zrobić by ocalić choć strzęp tej idei – idei Wolności.. pociągnął za spust.

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R