Piękna budowa po bieszczadzku

 

Często uczestniczę w czynach budowlanych – budowa jest podniecająca – mieszasz beton w ładnej, czerwonej betoniarce, można sobie pokopać coś porządną sztychówką fiskarsa, można kształtować materię na podobieństwo własnych ambicji i planów. Pracowałem kiedyś z majstrem Starej Bieszczadzkiej Szkoły Budowlanej, zapytacie: „A co to kurwa za szkoła?”, oj zdziwilibyście się - to szkoła nie tyle budowlana, co filozoficzna. Majster wyraźnie szedł na skróty: do betonu wpierdalał dla wypełnienia stare szmaty i klocki drewna, w zbrojenie rzucał cały stary szmelc jaki miał pod ręką, a wiele niedoróbek kwitował:

-Zajebię się dechą i chuja będą widzieli.

Byłem tylko pomocnikiem i nie ogarniałem całokształtu aktu tworzenia, ale wieczorem przy posiłku przemogłem się i zapytałem:

-Panie majster, dlaczego robimy w technologii „Szybko i na Odpierdol”?

Majster zaciągnął się papierosem, wydmuchał leniwie dym i rzekł:

-A, bo to chłopcze wiadomo ile jeszcze będziemy żyć?

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R