Świat cementują kryzysy egzystencji i koty

 

Ludzie są mądrzy – lepiej trzymać się tej tezy, niż drugiej, że ludzie są idiotami, bo gdybyśmy trzymali się od razu tej ostatniej tezy, to kryzys egzystencji już na samym początku byłby gotowy. Wszyscy tak mamy, że przychodzą dni, w których zadajemy sobie to pytanie: „A na chuj to wszystko, a po jakiego chuja i po jaką pizdę?” - dzisiaj tak właśnie mam. Gorączkowo poszukuję motywacji, by przeżyć ten grudniowy smętny dzień. Szperam w swoim wewnętrznym uniwersum, ale chwilowo nic tam nie znajduję, aż tu nagle moje patrzałki spostrzegają rozciągniętego na ciepłym kaloryferze kota Kazimierza, który aż promienieje szczęśliwością. Na drugim kaloryferze kot Kulka tkwi dumnie niczym Sfinks zapatrzona przez okno na wirujące leniwie płatki śniegu. Przy trzecim kaloryferze nosem doń przytulona Szara kotka namrucza przestrzeń. Olśniło mnie! Oto mój sens istnienia – palę w piecu, żeby koty były zadowolone, oto ja – palacz szczęśliwości bytu Kazka, Kulki i Szarej. Od razu zrobiło mi się lepiej na duszy i ochoczo pobiegłem dołożyć do pieca.

No cóż, tak to jest, jak żyje się z kotami... było się śmiać z Homera?

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R