Święty Złodziej od Jeleni

 

 

         Andrzej Motyl (brat zamarzniętego Mietka Nożownika) jest wyzbytym z ludzkich uczuć, największym jebanym naszym ciśniańskim złodziejem. Wcześniej takowym był Radyjko, który aktualnie przebywa w zakładzie penitencjarnym na kursie doskonalenia zawodowego. Im obu dorównywał obywatel Ł., który zajebał leżącemu w trumnie komórkę.

Motyla zamknęli na dwadzieścia cztery godziny celem wydobycia z niego odpowiednich zeznań w sprawie zaginionych jelenich rogów, które wisiały na ścianie u Zygmunta. Niezainteresowany współpracą z organami ścigania złodziej oświadczył:

-Zajebałem, ale nie pamiętam, gdzie schowałem.

Wypuścili motyla z klatki, a temu od razu po przybyciu do wsi przypomniało się, gdzie zdeponował łupy. Pech chciał, że zauważyłem go, jak popierdalał przez wieś o świcie z tymi rogami i z miejsca, bez zmrużenia oka podpierdoliłem go do ciśniańskiego szeryfa, a imię jego Zbyszek. Tenże zdybał Motyla naprzeciwko Mariana Króla Nafty. Zapytacie:

-A ładnie tak podpierdalać?

Odpowiem:

-A owszem, bo trzeba wybrać względem kogo chce się być lojalnym, mając na szali jebanego powszechnego złodzieja, a na drugiej pięknego szalonego Zygmunta wybieram tego drugiego.

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R