Tadek Orangutan – dzieciątko w żłobie sobie leży

 

Kiedyś styczeń to była prawdziwa zima, nie tak jak teraz, że jeżdżę sobie rowerem. Kiedyś jak przywaliło, to i ponad trzydzieści minusów wyciągało. W taką prawdziwą styczniową noc Tadek Orangutan wracał do domu na Dołżycę, a był bardzo pijany, który to stan jest jego stanem naturalnym, codziennym i życiowym. Na wysokości Władka Karabina skalkulował swe szanse powrotu do domu na absolutne zero, instynkt samozachowawczy skierował go do stajenki gospodarza Karabina, w której pomieszkiwała znana z dzielności krowa Malina. Władek o świcie podążając na obrządek chudoby zastał w żłobie dzieciątko śpiące błogo i chuchającą nań krowę. Jak Tadek dzisiaj wspomina:

-Przeżyłem tylko dlatego, bo krowa na mnie całą noc chuchała!

A Władek do dzisiaj zdziwiony nie może pojąć, jak ta bardzo agresywna czworonożna bestia tak się jednoznacznie ulitowała nad Orangutanem. Miał nawet hipotezę, że to miłość jakaś, ale po chwili zastanowienia skonkludował:

-Nie, nic między nimi nie zaszło, bo za tydzień się gziła.

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R