To życie, to chyba coś cennego jest

 

Wiosna w Bieszczadach darzy błogosławieństwem wszystkiego. Drzewa wypuszczają już zielone pączki, ciekawskie trzmiele brzęczą swym ciężarem nad łąką, żaby gromadzą się w bajorach, szykując się do godów, ptaki śpiewają w chaszczach, ryby w stawie wystawiają swe grzbiety do słońca. Na początku kwietnia cała nasza wioska ruszyła do czynu tworzenia. Ludzie budują, remontują, sprzątają obejścia, grabią liście, sadzą krzewy. Ja też próbuję coś działać, choć ciężko mi idzie, bo trawię jeszcze w duszy swoją prywatną zimową depresję. Staram się spalić ją w wiosennym słońcu. W obliczu tej powszechnej wiary wszelkiego żywota w istnienie z pewnym zażenowaniem hoduję  w sobie ten nawracający smutek, patrząc na wielką wiarę mrówki, dźwigającej igłę modrzewia, patrząc na wielką wiarę trzmiela, szukającego żółtych kwitnących podbiałów, patrząc na wielką wiarę żaby w rozmnażanie nie sposób zaprzeczyć, że to życie to chyba coś cennego jest.

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R