Zmiażdżeni

 

Nim się obejrzałem za siebie, nim spostrzegłem tę grozę... nie było sposobu tego uniknąć. Nim usta otworzyłem w niemym krzyku, nim myśl poruszyłem, byłem już zmiażdżony przez życie. Tak jak wszyscy ludzie i wszystkie zwierzęta z mojej wsi, które towarzyszyły mi w wędrówce w dolinie pomiędzy górą Horb i Hon. Stałem oszołomiony, bo dotarło do mnie, że życie już to ze mną zrobiło – zmiażdżyło mnie tak, jak miażdży i mieli w swej sadystycznej maszynce wszystkie istoty z mojej wsi. Ta piekielna maszyna miażdży wszystko – związki, rodziny, dzieci, starców i embriony. Stoję oto zdziwiony, że to już się dokonało. Jeszcze żyję, jeszcze serce mi bije, a krew pulsuje, ale mam tą świadomość, że życie mnie już zmiażdżyło. Teraz tylko ze spuszczoną głową spacerkiem w kierunku wrót otchłani – tam hasło trzeba podać, by dostąpić całkowitej zagłady, albo nirwany. Zatem podaję:

- Zmiażdżony numer tysiąc dziewięćset sześćdziesiąt siedem, melduję się z rozkoszą pod bramą.

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R