Bezruch depresji

 

    W depresji wszystko się zatrzymuje, jakbyś patrzył na ruchliwą drogę za oknem, na krzątających się ludzi, na wirujące płatki śniegu i nagle wszystko zastyga w bezruchu. Nie możesz i nie masz siły ruszyć tego systemu, ani do przodu, ani do tyłu. Strach i lęk paraliżuję cię klaustrofobicznie w tym jebanym więzieniu. Beton przerażenia otula cię coraz głębszą warstwą. Bezruch depresji jest piekłem dla duszy i ciała. Nie rozróżniasz nocy od dnia. Nie słyszysz dźwięków albo docierają do ciebie jak wybuch bomby, nie wiesz gdzie jesteś albo myślisz, że jesteś wszędzie. Rozumiesz tylko jedno słowo- depresja. Później nawet tego nie rozróżniasz. W prześwicie świadomości modlisz się, by ten wzór był prawdziwy, E=MC2.
Oby był prawdziwy bo bezruch depresji to wieczna stagnacja piekła.

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R