Bierz chuja jak świętą komunię

 

 

        Wypili pół litra wiśniówki. Szybko to zrobili. Zamówili drugą połówkę. Cały czas siedzieli przy barze. Zainteresowałem się ich dialogiem. Ten, który wychodził na dwór palić był nerwowy, miał szybkie, nieskoordynowane ruchy, często się oglądał za siebie, to on zapytał swojego towarzysza, który był pomnikowo statyczny, nie ruszał się, ruch bardziej odbywał się w nim, coś w środku pulsowało i drgało, jakby myśli zaprawione smutkiem i gniewem:

-Dlaczego rozstałeś się z tą blondyną?

Pomnik nie drgnął. Po chwili sięgnął po flaszkę, nalał dwie pięćdziesiątki i rzekł:

-Wiesz jak się powinno przyjmować świętą komunię?

I nie czekając na odpowiedz kontynuował:

-Powinno się ją przyjmować z ekstazą i z erotyzmem, z podnieceniem i fascynacją, a ta blondyna nigdy nie przyjmowała chuja jak świętą komunię. Robiła to z bólem i poczuciem obowiązku. Obojętnie czy w usta, czy w cipę.

Z nieukrywaną irytacją powtórzył:

-Nigdy nie miałem poczucia, że przyjmuje mojego chuja jak świętą komunię, dlatego ją rzuciłem.

 

 

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R