Layla i Wojtek Poeta

 

 

    Jesień szelestem szarańczaków otworzyła wrota do swojego królestwa i mianowała barwami swych urzędników. Lipy, listowiem szczerozłotym, jarzębiny, krwistymi gronami, buki wyniosłe, miedzią liści napiętnowane, brzozy, jakby obsiadły je tysiące brązowożółtych motyli, ziemi dar składają ze swych owoców, dzikie grusze i jabłonie. Wokół zapach słodko-kwaśny, dojrzałych płodów, przeplata się z dźwiękiem wzbierających szarańczaków. Dokręciłem na modlitewnym, rowerowym młynku buddyjskim pod sklep Zdzicha na Wetlinę. Po skrupulatnie i perfekcyjnie ułożonych plastikowych skrzynkach na butelki, poznałem, że Wojtek Poeta gdzieś tutaj krąży. To segregowanie butelek i układanie skrzynek, stało się dla niego jakąś obsesją pozycjonującą jego istnienie w strukturach harmonii bytu. Nagle jakaś puszysta kulka, oderwała się od ściany i tylko chwila , a już zaczęła obgryzać mi  buty. To Layla- piesek Wojtka poety. Ta mała istotka jest jakby czystą jego duszą, nie skalaną jeszcze nałogiem, nie napiętnowaną bólem, nie skażoną cierpieniem. Piesek  Layla jest tą cząstką nieutraconej wiary w trwanie na tej ziemi, tą czystością dziecięcej nadziei i wielkiej woli otwierania drzwi do następnych dni. Bawię się z Laylą:
-Gdzie twój człowiek?- pytam.
-Tutaj jestem.-wynurza się z szopy, Wojtek z flaszką wódki w dłoni.
-Nie pytam, sam objaśnia ikonę swojej smutnej twarzy.
-Miałem siedem ataków padaczki w ciągu czterech dni, jeszcze nigdy nie doświadczyłem takiej  częstotliwości.
Patrzę na niego z troską i sugeruję pewną teorię-rozwiązanie:
-Wojtku, a nie myślałeś odciąć się od alkoholu?
-To nie przez wódę, leki nie działają.- jak zwykle winnych szuka na zewnątrz. Po chwili serdecznie wita się ze swoimi znajomymi, im też tłumaczy, że wypierdolił się ze skarpy na ryj dwa razy, bo schodek jeden jest tam zmurszały. Znajomi odchodzą. Zza węgła wykuśtykał Mariusz, ledwo stoi na nogach, ale na propozycję Wojtka, który wywija pełną butelką wódki i zachęca:
-Napijmy się jeszcze.
Mariusz ochoczo wchodzi w ten interes. Polewają sobie nawzajem w kieliszek i wchłaniają bez przepitki, ja bawię się z Laylą, a jesienny świat bawi się z nami wszystkimi.

 

 

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R