Majstrowie odchodzą z budowy tego świata

 

  Dom na górze Horb budowany był bez prądu, bez drogi, bez funduszy, budowany był moją wiarą. W tym szalonym przedsięwzięciu uczestniczyli bliscy mi ludzie z mojej wioski, przez co dom ten jest dla mnie świątynią Salomona, depozytariuszem modlitw o cel istnienia.

Pierwszy odszedł Tadziu Jarosz. Spędziliśmy razem na tej górze dużo dni murując, przybijając, betonując.

Drugi odszedł Witek Niemiec, mój kolega z klasy. Witek prowadził mi w tych murach elektrykę, zapalając lampy zawsze pamiętam o nim.

Trzeci odszedł Andrzej Janas, który wzniósł mury ku niebu, a po tych płytkach, które ułożył swoimi zdolnymi dłońmi chodzę z namaszczeniem, cały czas zastanawiając się czy na to zasługuję.

Pomiędzy majstrami wykruszyli się też pomocnicy: Janek Raper, Mietek Nożownik, Andrzej Motyl.

Tylko tyle mogę dla was zrobić, pamiętam. Każdego dnia pamiętam was w sercu.

 

 

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R