Mama Beaty odchodzi

 

 

          Mama Beaty odeszła. Stało się to w tym pięknym czerwcu, pełnym życia. Nigdy nie mogłem zrozumieć, że coś może być, a później tego nie ma. Ta moja dysfunkcja przysporzyła mi w życiu potwornych problemów, bo nie można nie godzić się na rozstania, to jest niemożliwe. Owszem – możliwe jest, gdy sami chcemy odejść.

          Mama Beaty odeszła... staramy się ją wspierać na tyle, na ile umiemy i możemy. Dobrze, że przyjechała zdeponować swój żal i rozpacz w tych pięknych górach. Wędrujemy z nią, Karoliną i psem Heją przez Łopiennik na Łopienkę. Patrząc na przejrzyste reguły, którymi rządzi się przyroda można łatwiej zaakceptować odejście, jawi się ono jako neutralna składowa życia. Nie trzeba niczego analizować, ani rozwlekać. Odchodzenie to nasza codzienność.

        Trzymaj się Beatka i niech dalsza wędrówka twojej mamy przebiega tak łagodnie, jak nasz szlak na Łopienkę.

 

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R