Niechęć istnienia

 

 

    Patrzę na żarzące się pomarańczowe kwiaty krzewu pigwy i czuję, jak płoną we mnie istotą życia, pochodzącą z zewnątrz. Żarzą się tą siłą wyższą, zmuszając do istnienia. Szary, dżdżysty, majowy dzień okrywa swym całunem kwitnące drzewa owocowe w sadzie mojego ojca. Białe płatki kwiecia oślepiają mnie swą czystością bytu, nieskalana jasność duszy świata przytłacza mój mrok. Im piękniej się staje wokół, tym potężniej narasta moja niechęć do istnienia. Nie mogę udźwignąć tego cudu stworzenia. Jest to dar dla mnie zbyt szczodry i obfity. Wypalają mnie piękno i cud istnienia, płonę na ich stosie, ale żadne ze mnie tam paliwo. Jedynie niechęć istnienia...

 

 

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R