Tysiąc kilogramów karpia

Czyli tajna misja Wojtka Szweda

 

 

 

    Wojtek Szwed cały czas w akcji kręci jakieś dziwne interesy, pożyczył od Darka samochód i ruszył na północ. Odzywał się ze swej podróży telefonicznie, informując Darka o swych przygodach. Był w Krośnie, Krakowie i kilku pomniejszych aglomeracjach. W końcu po kilku dniach wrócił z czterema zdechłymi karpiami, jedną tołpygą i jednym małym jesiotrem. Z dumą obwieścił, że to tylko preludium i ma jeszcze u kolegi tonę karpi. Zapytał Darka, czy będzie w Cisnej na nie zbyt. Darek popatrzył z nieukrywaną irytacją i odpowiedział:

-A co ja kurwa, sklep rybny prowadzę? Czy polski związek wędkarski jestem?

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R