Święty Wędrowiec Własnej Drogi

Czyli rzecz jeszcze jedna o Joachimie von Witenberge

 

Pociągający i podniecający jest świat Joachima, wiecznego pielgrzyma, świętego Wędrowcy własnej drogi. W obliczu wielu szlaków prowadzących na manowce, wytyczonych przez dzisiejszą rzeczywistość, pociąga mnie ten szalony, zdawałoby się neurotyczny, histeryczny, szlak Joachima von Witenberge. Joachim ze swoją aparycją najebanego Boga, albo też Boga na wyjebanym w kosmos kacu, przemierzą mój świat i światy innych. Ważąc na swych dłoniach, pudełka mijanych domów wraz z uczynkami w nich zawartymi, mierzy w swych łagodnych oczach skalę grzechów, dobrych i złych wyborów, ale nigdy nie ocenia, nigdy nie gani, nigdy nie łaja. Joachim Bóg Miłosierny po przejściach z używkami, rozumie strukturę tego świata, jak nikt inny ją rozumie. Na moje pytanie:-Joachim, dlaczego tak szybko się przemieszczasz w tych swoich wędrówkach? On odpowiada boskim słowem:-Bo nie chcę żeby mnie wierni dogonili i zbudowali mi świątynię, moje jestestwo to podróż i poszukiwanie, moją świątynią, moje sumienie, a modlitwą – zadawanie pytań.

Joachim nachylił się nade mną i szepnął:-Rafał, ja nie jestem Bogiem. Ja jestem tylko szalonym ludzkim rozumem.

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R