Pan Wieleba ruszył w ostateczną wędrówkę

 

Wielcy naszego świata nas opuszczają. Ci Przedwieczni, których istnienia trwały już długo poprzedzając nasze narodziny, to nasi rodzice, którzy budowali fundamenty pod nasze przyszłe, bieszczadzkie losy.

Pan Wieleba należał do pierwszej fali tych osadników.

Kręcąc rowerowym młynkiem buddyjskim w stronę Wetliny, zawsze spoglądałem na ten uroczy staw przed domostwem pana Wieleby na Smereku. W zależności od pór roku zmieniał się wystrój wokół niego i na nim, kiwały się na wietrze tataraki i trzciny, jak sekundnik zegara szeleściły umierającym czasem.

W styczniowy piękny, bezchmurny dzień pożegnaliśmy na ciśniańskim cmentarzu człowieka, który był jednym z pierwszych po wielkiej zagładzie poprzednich mieszkańców, którzy posadowili swoje istnienie na tej ziemi dla jej piękna, dając nam przykład jak żyć i jak umierać.

Pan Wieleba ruszył w ostateczną wędrówkę, w ten dzień z połonin widać było Tatry. Widać było nieuchronny kres ludzkiego istnienia, i ten niepokalany błękit nieba, który pochłania wszystko i wszystkich.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R