Witka okradli

 

W sobotę Witek spoczął w gliniastej ziemi na ciśniańskim cmentarzu, a w niedzielę go okradli. Proszę źle nie zrozumieć, nie jego samego, a bar pod wezwaniem „U Bacy”. Szybę wybili i dobra powynosili… jebani świętokradcy. Okradli go z życia, zabrali mu istnienie, a na koniec jeszcze lokal mu ojebali. Życie tak się prozaicznie wlecze za człowiekiem przez to całe życie i jeszcze po śmierci z przyzwyczajenia mu dokucza cynicznie, jakby siłą rozpędu się jeszcze toczyło, jakby się uwolniło od Witka i postanowiło jeszcze trochę na jego konto podokazywać.

 

Witka okradli… ostatecznie i ze wszystkiego.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R