Wyemancypowana wiejska kobieta niedoruchana

 

Eleonora, imię jej brzmiało w wiejskiej knajpie jak manifest komunistyczny w burdelu, albo jak portret Che Guevary na ścianie w gabinecie Rockefellera. Eleonora obnosiła się po wsi z tą powłóczystością i giętkością kotki w rui. Eleonora cierpiała na przypadłość, na permanentny stan rozdrażnienia wynikający z niedoruchania. Nie tylko samej cipy, ale bardziej o duszę rzecz się rozgrywała. Należy zadać sobie pytanie: „Czy klasycznymi metodami, za pomocą klasyki język, palców i prącia, można solidnie zaspokoić duszę?”. Nie tam taką pierwszą z brzegu, a duszę Eleonory, kobiety wyemancypowanej, która w południe uczyniła Kazkowi fellatio za dużym sklepem (a dzieci wędrowały ze szkoły paląc papierosy), a wieczorem obsłużyła Janka od tyłu ( a niewiasty bogobojne zmierzały do świątyni, mijając się z prawdą).

Eleonora miała krótki romans z wójtem, sołtysem, księdzem, posterunkowym, stróżem nocnym z restauracji Zacisze, kierownikiem sklepu, leśniczym i dróżnikiem. Co by tu nie wyliczać, Eleonora zapoznała się i skatalogowała każdego fallusa we wsi, który choć odrobinę dygał do cipy niewieściej. Kobieta wyemancypowana, topiona w spermie, zalewana, krztusząca się i namaszczana, i wciąż to poczucie permanentnego niespełnienia (niedoruchania).

Bo powiadam wam, ona miała potrzeby duchowe. To przaśne ruchanie nie docierało do jej pięknej duszy, te wszystkie chuje za krótkie „byli” by sięgnąć głębin jej potrzeb.

Oto tragedia Wyemancypowanej Wiejskiej Kobiety Niedoruchanej.

Dramat odwieczny człowieka, który pomiędzy jaskinią a hulajnogą nabył boski pierwiastek.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R