Adam zawsze sra we własne gniazdo



Zwykłego konia, mimo że jest on mądrzejszy od Adama, nie oduczysz nigdy srania pod siebie. Adama też nikt do końca jego życia nie oduczył srania w swoje gniazdo.

Ongiś, w prehistorycznych czasach, był moim pracownikiem - stróżem nocnym w Siekierezadzie, w ramach tych służbowych czynności wyłowił w chwilach wolnych od pracy wszystkie szczupaki ze stawu, które hodowałem dziesięć lat. Zeżarł je i wysrał jak ta wydra. W ramach tego stróżowania (którego nie wykonywał, bo spał w domu) włamywacze opierdolili lokal, a w ramach swej pracy dziennej leżał jak zwłoki najebany na podłodze w korytarzu. W końcu rozwiązałem z nim umowę o pracę, kopiąc go po dupie. W następnej kolejności srania pod siebie przepierdolił za grosze mieszkanie po rodzicach i ledwo mu starczyło z tego interesu środków na zakup starej przyczepy kempingowej, w której do końca życia pomieszkiwał tak skutecznie, że pewnej zimy przymarzły mu stopy do ściany i Pustak latał z czajnikiem, by odmrażać go od tej przyczepy. Nadmieniam, że razem ze swoim lokum korzystał z uprzejmości Buli, który go przygarnął, ale u swego samarytanina też nie omieszkał nasrać, chodząc po wsi i rozsiewając czarny pijar, że Bula ma u siebie menelownię. Tenże wkurwił się, że jest publicznie obsrywany i kazał mu wypierdalać razem z plastikowym domem. Większość swojego czasu Adam przepracował u naszego sąsiada na przejrzystych zasadach: ja udaję że ci płacę, a ty udajesz, że pracujesz. Ale w tym stażu kilkakrotnie się zdarzyło, że Adam też obsrał tę relację.

Nie zachęcam nikogo do współpracy z tym człowiekiem, bo on, jak ten mój koń, którego nie wpierdoliły jeszcze wilki, ma taką naturalną przypadłość, że sra i sra pod siebie i we własne gniazdo.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R