Ale masz zjebaną twarz



Kazek, jak go coś wkurwiło, albo czegoś nie rozumiał, ale to w sumie jedno, bo jak czegoś nie rozumiał, to to coś go wkurwiało. Zawsze zalewał to wódką, taka taktyka, najebał się, a na drugi dzień przechodziło mu wkurwienie, albo to trochę gorsze – niezrozumienie. W tym przypadku miał do czynienia z drugim stanem, czyli ostatnim przed tym zdaniem. Pierdolnął sobie pierwszą setkę na milcząco, przy drugiej podzielił się z barmanem swym problemem:

- Kurwa, moja żona zawsze ma do mnie pretensje, że się nią emocjonalnie nie interesuję, że nie wyrażam swoich uczuć, że jej nie zauważam i jestem zimny.

- Klasyk – rzekł barman.

Kazek ciągnął dalej:

- Godzinę temu, jak wróciłem z roboty, jedliśmy obiad. Później piliśmy kawę na podwórku, spojrzałem na nią i zauważyłem, że jest przygnębiona. Spostrzegłem jakiś taki smutek w jej oczach i w chuj zmarszczek na twarzy. Wzruszyłem się i wyraziłem swoje uczucia najlepiej i najszczerzej jak potrafię: „Basiu, ale masz zjebaną twarz". Pierdolnęła szklanką w ścianę i wybiegła rycząc. Kurwa, o co tym babom chodzi?

 

Powrót

                                                                                                                                                  R