Bardzo chory kot i ukrzyżowanie Jezusa



Zaginięcie naszego kocura Mańka spowodowało całą lawinę drastycznych zmian w otaczającej rzeczywistości. Trzy małe kocięta - znajdy zamieszkały w łazience na piętrze, a jakby tego było mało, podczas poszukiwań naszego kocura, znaleźliśmy wyziębioną, wychudzoną, konającą czarną kotkę na gruzowisku przy oczyszczalni. Ona okupuje kotłownię, gdzie został urządzony koci szpital (pani weterynarz stwierdziła, że łatwiej wymienić choroby, których nie ma niż te, które ma). Arytmetyka stanu posiadania wychodzi in plus: 4-1=3 (boska, święta trójca), ale od tego nadmiaru szczęścia tak mnie fraktalnie pokawałkowało, że chciałbym złożyć oświadczenie tożsame z tym sprzed dwóch tysięcy lat, które wydukał pewien zagubiony emocjonalnie Żyd: „Błagam, przypierdolcie mnie gwoździami do jakichś dwóch kantówek zbitych na krzyż, bo nie mogę już znieść tej wszechogarniającej miłości, nie mam już siły przytulać bezpańskich kotków. A jeśli tego nie uczynicie, to za chwilę się pozbieram i przytulę jeszcze tę puchatą kotkę z Siekierezady, tego czarnego jak noc kocura z przystanku i te dwie pręgowane kotki spod szkoły i… I tak wciąż, aż do zgonu”.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R