Bieszczadzki Dom Otwarty



Jeśli ktoś decyduje się na prowadzenie Otwartego Bieszczadzkiego Domu, decyduje się na zgon własny. Jak wykazały badania w terenie zawsze i o każdej porze jest ktoś, kto chce się napić, a nie ma z kim.

No to co? No to taki jegomość udaje się do Bieszczadzkiego Domu Otwartego i wali z gospodarzem, a jak wiadomo bez badań, gospodarz jest sam jeden, a kolesie, którzy potrzebują się napić poruszają się wahadłowo.

Jeden pada, zastępuje go następny – taka alkoholowa nieśmiertelna gwardia Dariusza Perskiego. W Bieszczadach takim sposobem padł już nie jeden Dom Otwarty i nie jeden gospodarz takiego domu otworzył się na wieczność.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R