Boska Miłości Kurewska



Z pucharu pizdy napiłem się nektaru, na różne sposoby sobie poutykałem, pomiędliłem cyce i poślady. W podrzędnym burdelu Afrodyta mi się objawiła, której nie posiadł jeszcze Zeus, nie rozkalibrowana jeszcze, prawie Maria Dziewica, oralnie i analnie ponoć nieodpieczętowana. Aktorskie zdolności rozbudowane, jakby Sofonisba ją namalowała. Uwierzyłem w miłość, przez tę krótką chwilę pomiędzy wytryskiem a mgnieniem jej powiek, naprawdę, mówię wam, uwierzyłem w miłość. Kiedy zaczęła wycierać spermę z twarzy, straciłem wiarę, przeszło mi szybko, powiedziałem bardziej do siebie niż do niej: „Jebać to, w dupie i cipie nie znajdziesz miłości”.

Boskie kurewskie udawanie.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R