Cerata



Po prawej stronie, jadąc od Cisnej w kierunku Leska, przed Habkowcami kamienny mur oporowy podtrzymuje skarpę, by chronić drogę. Jesienią często wspinają się na tamtejszy stok grzybiarze, a na przedwiośniu zbieracze jelenich poroży. Takiego właśnie śnieżno słonecznego dnia kruki zajadle „biły” na tej górze do padliny. Nie uszło to uwadze jednemu ze zbieraczy. Często bywa, że wilki upolują ładnego byka, a kruki sygnalizują i czacha z rogami darmowym sposobem wisi na ścianie. Amator łatwego łupu z podnieceniem ruszył w górę. Dotarłszy na szczyt, zaskoczył skrzydlatych biesiadników, ale ścierwem nie był zwierz leśny, a prawdziwy człowiek. Przykryta na piersiach ceratą stołową spozierała w błękit nieba czarnymi jamami oczodołów nieżywa kobieta, bo kruki zaczynają od gałek ocznych, tak z zawodowej etyki, by ofiara nie patrzyła na ich smętne dzieło. Zbieracz pognał do wsi dwumetrowymi susami i zawiadomił komendanta, a ten dochodzeniówkę z Leska. Trzeba ustalić co i jak, że człowieka nie ma. Przybyli śledczy z powiatu, dokonali oględzin, pstryknęli zdjęcia i polecili miejscowym policmajstrom zabezpieczyć dowody, w tym charakterystyczną ceratę stołową (bo babę zaduszono). Komendant ściągnął wozaka z Cisnej, by zwiózł do wsi ciało i dowody na furze. Wszystko poszło sprawnie, nieboszczkę przeładowali na drodze i pojechała do Leska, dowody zwinęła dochodzeniówka. Po kilku dniach dzwonią z powiatu:

- Komendancie nie mamy tej ceraty, ustalcie gdzie ona.

Szeryfa olśniło, od razu ruszył do wozaka na podwórko:

- Dzień dobry panie Józku, nie widział pan tej ceraty, którą była przykryta nieboszczka? Pan to zwoził, może gdzieś spadła z wozu?

- A nie wiem, nie wiem – zaparł się indagowany.

- Panie Józku, ta cerata, kurwa, ma być, bo to twardy dowód rzeczowy. Lepiej, żeby się znalazła, bo będziemy mieć razem przejebane.

- To ja przyniosę komendancie jak to takie ważne - wszedł do chałupy i po chwili wynurzył się razem z ceratą. - Baba na mnie złorzeczy strasznie, bo ściągnąłem ze stołu.

- Pan, żeś na stół to położył?! – przeraził się stróż prawa.

- A ładna taka, w kwiatki czerwone, to szkoda było marnować.

I tak to po latach wielu tej nieboszczki biednej nikt we wsi nie pamięta, a tę ceratę co rusz się wspomina.

Ciężar opowieści w dziwnym miejscu nieraz się znajduje.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R