Czerwiec nad Cisną



Czerwiec nad Cisną zakotwiczył okrętem mgieł nieprzeniknionych, Łopiennik rozpuścił się w nich jak chleb w mleku. Wilgoć wszędobylska osadza się kroplami łez na drżących trawach. Rzeka Solinka zmącona wezbrała wspomnieniami minionych dni utraconego piękna istnienia. Niedźwiedź o świcie z gracją czołgu przemierza zagajniki na górze Horb. Spłoszone łanie błyskają ślepiami białek, czujne i gotowe do ucieczki. Dwa wilki przeprawiły się przez potok habkowiecki, pogłębiając szarość dzisiejszego dnia. „Gieeru” leży w błocie wsłuchując się w rytm rapującego deszczu. Zbyszek Drogowiec pożyczył ode mnie trzecią dychę. Śnił mi się Andrzej Rzeźbiarz obumarły jesienią. Na parkingu przed Siekierą Pustaka długie dłonie z mgieł się wyłaniają w żebraczej posłudze, monety przywołują. Pies Heja truchta na codzienny obchód, niczym stróż nadzoruje życie naszej wsi.

Czerwiec nad Cisną zakotwiczył okrętem mgieł nieprzeniknionych.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R