Drewniany kot



Nieopatrznie zakupiłem drewnianego kota. Zauroczył mnie, a raczej zahipnotyzował, gdy tak sobie na kramie na parkingu przed Siekierezadą patrzył w dal. Ze trzy stówki wypłaciłem za ten jesionowy kloc. Kot w nim zgrabnie wystrugany, ukazany w klasycznej siedzącej pozie wiecznej zadumy. Przytaszczyłem go do domu i ustawiłem naprzeciwko drzwi wejściowych. Przypasował, jakby się tutaj urodził. Dlaczego nikt mnie nie ostrzegł, że jeden kot przyciąga następne koty. Teraz biega po chałupie Mały Czort z piekła rodem, Bulba, na domowy użytek Bulbinką zwana. Kotka maści czekoladowej ( ponoć inkarnacja Darka), tak Edek Borsuk zawyrokował.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R