Małego Joszke ukrzyżowali za koty



Teolodzy natrafili na istotny apokryf w aramejskim przybytku z piątego wieku naszej ery, zapisany na starożytnym liściu kapusty znalezionym w klasztornym dole kloacznym. Okazało się, że mnisie odchody znakomicie konserwują i utrwalają atrament z ośmiornicy, którym to wówczas kaligrafowano. Z mozołem wielkim złożono literki do… kupy i oto czegóż żeśmy się dowiedzieli:

Odkryto wszechrzecz wszech kosmiczną, transcendentalną. O, ludzkości! Wiemy już, dlaczego go ukrzyżowano! A było podług tekstu tego na liściu kapusty tak…

Mały Joszek tyle, co wybiegł na trakt, zaraz przynosił z niego jakieś kocię. Znajdy te znosił do chałupy obsesyjnie. W młodości, chadzając na nauki do synagogi, nie odpuścił sobie nigdy, nie zlitowawszy się nad jakąś kocią przybłędą. Mając już trzydzieści trzy lata, dalej tak czynił. Maryja, matka jego, napominała:

- Joszek, nie znoś mi więcej tych pchlarzy, bo oszaleję.

A Joszek bezrefleksyjnie dalej te futrzaki targał do chałupy. Aż nastał ten dzień tragiczny, a w nim Maryja okresu dostąpiła, ozdobna amfora z winem się rozbiła, mąka rozsypała, oliwa rozlała… wkurwioną niewiastą tego dnia była. A tu synek z kolejnym kotem do chałupy wpada. Każda matka święta, ale i każdej stan emocjonalny się zdarza, wydarła się straszliwie:

- Dżozef, weź jakie dwie dechy i przypierdol mu ręce i nogi gwoździami, żeby mi osrańców, tych kotów w nieskończoność nie znosił!

Dżozef oprócz tego, że był stolarzem, był też pantoflarzem (raz mu się zdarzyło być rogaczem) zamiast się zastanowić, wziął dwie dechy, trzy gwoździe, ciężki młotek i przyjebał Joszka do krzyża. Kiedy ostygły emocje, trza było coś z tym zrobić… to sąsiady Pietrek i Szaweł wymyślili średnio trzymającą się kupy historię. Ale wiecie co?! POSZŁO! Zatrybiło na wieki.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R