Nieśmiertelny Henek Dryja



Lato tchnieniem słońca rozżarzyło kamienie na brzegu rzeki Witlinki, bagażem tego żaru wydają się przepełnione duszą istnienia, jakby obudziły się nagle z letargu milionów lat, jakby zapragnęły opowiedzieć o wszystkim, co przeminęło w rozpaczy zapomnienia. Kręcę na rowerowym młynku buddyjskim, obserwuję z lubością wybujałe trawy, słucham kojącego szelestu szarańczaków… Od tych kamieni udzieliło mi się poczucie ułudy nieśmiertelności. Przybyłem pod sklep Zdzicha na Wetlinę, a tam na ławeczce pod ścianą Henek Dryja wychudzony, wygląda jak wskazówka zegara za dwie sekundy dwunasta. Witam się tym oto zdaniem:

- Wszyscy i wszystko wokół umiera, a Henek wciąż nieśmiertelny na straży pilnuje przemijania.

Uśmiechnął się i spojrzał tęsknie w stronę Wielkiego Działu. Nie wiem, czy dostrzegł tam nieśmiertelność, czy przemijanie, wiem jedno, Henek nie boi się ani jednego, ani drugiego.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R