Ostateczny zgon starego Jesiona



Nad brzegiem potoku Habkowieckiego, przy wjeździe na górę Horb, trwał On, potężny Jesion, pod którym często spożywacze win prostych biesiadowali. Na wzór Kochanowskiego „Pod lipą”. Lata temu umarł, ale drzewa tak sprytnie oszukują śmierć - pozbawione listowia jesienią i zimą niczym nie różnią się od żywych, zaś wiosną i w lecie przeplecione z żywymi oszukują obumieranie. Z uporem jesion ten udawał istnienie, całą dekadę zwodził śmierć, aż do tego roku. Sąsiad „Groszek” poinformował mnie, że olbrzym padł na mostek. Można się w tym wszystkim całkowicie pogubić, co i gdzie żyje, co i gdzie umarło. Im dłużej po tym padole się wędruje, tym wszystko bardziej pomieszane. Tylko wizyta na ciśniańskim cmentarzu przypomina i uświadamia straty, po czym ostateczny zgon wszystkiego następuje ze zniknięciem obserwatora. Zatem ten wiekowy jesion żyje, we mnie trwa jeszcze chwilę.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R