Pamięci Srebrnej Łyżki Mietka Nożownika



Mietek Nożownik, kiedy jeszcze posiadał istnienie, przyniósł do baru srebrną łyżkę, bez sensu byłoby, gdyby przyniósł ją, nie posiadając istnienia. Określenie sedna rzeczywistości jest bardzo trudne, ale w tym przypadku jakoś się udało: „Był Mietek i była Srebrna Łyżeczka.” Właściciel artefaktu miał skromną potrzebę, określoną cyframi arabskimi, oscylującą gdzieś na jedno, dwa wina. Dobiliśmy targu na półtora i szczęśliwy sprzedawca wyszedł z lokalu bogatszy o rzymską monetę. Spodobała mi się ta łyżka, uczyniłem z niej swoją służbową do barszczu z uszkami, można powiedzieć, kochankę konsumpcyjną. Ilekroć szufluję nią przypomina mi się świętego Mieczysława oblicze od Srebra, ponadto, dowiedzione jest naukowo, że oprawa i forma konsumpcji też ma znaczenie. Bardziej czuję się syty nie treścią talerza, a wspomnieniem nieodżałowanego Mieczysława.

Kompletu do zastawy już nie zdążył dostarczyć, brakuje mi zatem widelca i noża. Nie będę drobiazgowy, kotleta łyżką też da się wpierdolić.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R