Pierwszy listopada



Piękny pierwszy listopada narodził się o świcie. Słońcem rozjaśniony i błękitem nieba okryty. Na ciśniański cmentarz ruszyliśmy, by przypomnieć naszym martwym, że kiedyś żyli, by przypomnieć nam żywym, że kiedyś umrzemy.

Na naszym ciśniańskim cmentarzu pod lipami kwitnie prawdziwa demokracja. Wszyscy zgodnie leżą w milczeniu, wsłuchując się w lamenty rodzin, przyjaciół i bliskich. Zdaje się tym uważnym milczeniem, pocieszają żałobników: „nie martwcie się, nie rozpaczajcie, nie rońcie łez, przecież za chwilę będziecie wszyscy z nami”.

Obchodzę groby zasiedlone w październiku: Pan Władek, Marek z Przysłupia, Tadek z Buka, Józek z Dołżycy, Soja z Krzywego... chylę przed zmarłymi czoła, to dziewicze dla nich święto – debiut w zaświatach.

Nieodżałowani obywatele naszej ziemi, piękni ludzie, z którymi było mi dane wędrować przez przestrzeń i czas Bieszczadów. Tęsknię za Wami, ale lżej mi z tą myślą, że idę do was, a wy na mnie czekacie.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R