Pustak i meta



Pustak spotkał na wsi Janusza:

- Wciągniemy coś? - zaproponował Janusz.

- Dawaj, zasysamy jak odkurzacz – ochoczo zgodził się Olek.

Przyswoili po solidnej kresce, chwilę posiedzieli pod murkiem na parkingu, aż substancja się uaktywniła i napompowała ich energią. Czuli się lekko jak dwa balony wypełnione w nadmiarze helem. By zagospodarować tę energię, Janusz rzucił:

- Pobiegnijmy gdzieś.

- Dobra, a gdzie? – zapytał Pustak.

- Na Łopienkę.

Wykonali plan, oblecieli święte miejsce i wrócili do wsi. Janusz zaproponował:

- Chodźmy do mnie, wykąpiemy się i jeszcze gdzieś pobiegniemy.

Zgodnie z planem dokonali ablucji, dobrali po kresce i na speedzie pognali jeszcze na Krzywe i z powrotem. Po powrocie wciąż nie mieli dość. To Janusz wymyślił:

- Pobiegnijmy jeszcze na Habkowce.

A była trzecia w nocy. Na trzeciej kresce oblecieli trasę, wciąż im było mało. Janusz zaproponował:

- A teraz chodźmy na jagody.

Tego planu już nie zrealizowali z błahych przyczyn. Olek wylądował na SORze w Lesku z zapaścią sercowo-krążeniową, a Janusza zawieźli do psychiatryka w kaftanie, bo Januszowi tylko z całości organizmu mózg odcina. I to była ich Meta.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R