Pustak jedzie wanną



Bywając u swojego wujka Adama, Olek Pustak zakonotował sobie w umyśle informację, że na podwórku wanna ciężka, żeliwna, emaliowana leniwie sobie spoczywa. Jego genialny zmysł biznesowy szybko ocenił wartość artefaktu i skojarzył to z wizytą złomiarzy, którzy mieli objawić się nazajutrz. Uśpił czujność gospodarza czterema piwami, po których spożyciu wujek odjebał klasycznego tulupa na tapczan, bo nie były to jego dziewicze browary tego dnia. Sprawca posiedział jeszcze chwilę przy krewnym, upewniwszy się, że Morfeusz należycie zawładnął ciałem i jaźnią poczciwca, ruszył realizować dalszą część planu. Wypchał ciężką wannę na jezdnię i uporczywie pchał to brzemię w kierunku Cisna City. Wanna charczała i jęczała na asfalcie, budząc po kolei śpiących obywateli. Co ciekawe, na rondzie pojazd przepisowo został przepchany zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Zmęczony wodziciel zaparkował artefakt za starym kioskiem ruchu, a nazajutrz sprzedał złomiarzom za astronomiczną kwotę trzech win.

Oto historia prawie prawdziwa, na wzór tej o zniknięciu Arki Przymierza, przypowieść prawie biblijna, o hałasie spod murów Jerycha i zmartwychwstaniu wszystkich mieszkańców wiochy o drugiej piętnaście w nocy czasu miejscowego.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R