Puzzlowanie egzystencji II



Operowała swym ciałem jak dobrze sobie znanym narzędziem. Miała jakieś wrodzone zacięcie. Naturalny dar do wyczuwania męskich potrzeb, kręciło ją samcze podniecenie i ta władza, którą uzyskiwała nad nim. Kręciło ją wszystko, to co odbywało się wokół niklowanej rury, kręciło ją własne ciało. Było w niej to fajne kurewstwo, które podoba się mężczyzną. Byłaby świetną burdel mamą, bo rozumiała intuicyjnie nagi temat. Byłaby świetną dziwką, bo umiała tworzyć krótkie, pornograficzne scenariusze działające na wyobraźnię. Przelecieliśmy się kilka razy, było miło i wilgotno. Nie potrzebowała ładnych słów po, ani się przytulać po. Zapaliła papierosa, wydmuchała dym, który był jej jedynym odzieniem i spowita w tę osuwającą się suknię z papierosowej mgły, zsyntetyzowała temat:

- Chciałam zobaczyć, jak to jest, tak ruchać się tylko dla ruchania, bez miłości i bez zobowiązań.

Milczałem chwilę, czekając, aż ta suknia z mgły spłynie na podłogę i beznamiętnie odpowiedziałem:

- Tak to właśnie jest. Teraz już oboje wiemy.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R