Śmierć Ćwierćnaleśnika



Najpierw Ćwierćnaleśnika wydęło tak brzusznie, wydawało się, że połknął jakąś wielką piłkę, chodził tak biedny bezradnie z tym wanciuchem, ale on nadal mu pęczniał, to wzięli Ćwierćnaleśnika do szpitala, a on wziął tam i umarł. Zapytałem Jacka, który był w temacie, na co się przekręcił, ten zwięźle odpowiedział:

- Spuchł od wątroby i trzustki.

A zatem listopad zawinął naszego Ćwierćnaleśnika na amen. Dobry chłop był, zbierał bieszczadzkie zioła i przynosił Darkowi, gdzie spożywaliśmy je wspólnie w zimowe wieczory polewając z niebieskiego czajnika gorący napar.

Ćwierćnaleśnik tuż przed zgonem obnosił się po wsi ze swoją radością, bo od kilku miesięcy dochrapał się był pełnej emerytury. Chwalił się jej siłą nabywczą i wszyscy cieszyliśmy się wraz z nim. Dorabiał na grzybach jesienią, a produkt jego był bezrobaczy i dobrze okrojony. Ćwierćnaleśnik był obywatelem honorowym, nie raz zaciągał długi, ale oddawał zawsze z nawiązką, wręczając w procencie słoiczek grzybów, albo pęczek suszonej macierzanki.

Żegnaj Ćwierćnaleśniku Marianie, godzien byłeś naszej wsi, szaleństwo twe trwało jako zrównoważone i łagodne, śpij i śnij o bieszczadzkich ziołach, o prawdziwkach z „płaskiego” i kaniach z Horbu… Żegnaj.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R