Śmierć wiewiórki



Wracałem w ten kwietniowy dzień z Wetliny. Kręciłem rowerowym młynkiem buddyjskim, by dać świadectwo światu, że jeszcze żyję, bardziej sobie chyba niż światu. Leżała na poboczu pośród kwitnących białych zawilców, wyglądała jak przytulanka, jak pluszak zagubiony dziecinną rączką. Zatrzymałem się, by dać świadectwo światu, że każde stworzenie jest mi bliskie, by dać świadectwo sobie, że życie jest mi miłe i cenne. Śmierć wiewiórki pośród kwitnienia kwiecia, pośród pęczniejących pączków czeremchy, śmierć wiewiórki na poboczu mojej skromnej depresji. Ona miała białą krawatkę, przypatrzyłem się dokładnie, miała białą, śnieżną krawatkę.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R