Stypa po Jurku Zającu



Fachowo zorganizowali tę imprezę wspomnieniową… Wesek i Michał Krokodyl zakupili flaszkę zero siedem wódki czystej o identycznej etykietce, którą czytał w ostatnim tchnieniu szanowny denat. Zasiedli do biesiady na „prywatnej” studzience kanalizacyjnej Zająca, obalili płyn w podobnym żarze słońca jaki wykończył Jurka, po czym padli na pokrywę żeliwną, tak przewiesili się jak te draperie bezwładne. Piękna tej scenie pastelowej dodawał jaskrawo zielony, plastikowy śmietnik publiczny. Jakoś tak niezamierzenie ta stypa cała wyglądała jakby uczestnicy w swym bezgranicznym smutku wyrzucili się dobrowolnie na śmietnik, albo po nieudanych próbach wbicia się weń przez mały otwór zalegli z wyczerpania obok. Mówić, nie mówić… stypa wykurwiście udana.

Pamięć po Zającu w zielony śmietnik wyjebana.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R