Tato, a zapasowe koło zawsze jedzie przy samochodzie?



Mam osiem lat, wracamy z ojcem samochodem marki Syrena z Leska. Zima obficie miecie śniegiem i … czasem. Ale jak ma się te osiem lat, to widzi się tylko te zwały śniegu, czas nie istnieje, bo dzieci są nieśmiertelne. Metrowe zaspy na poboczu ograniczają gardło jezdni. Po drodze zamęczam ojca pytaniami technicznymi:

- Tato, a dlaczego za nami jest mgła?

- Bo nalałem za dużo miksolu do paliwa.

- Tato, dlaczego w naszej Syrence drzwi otwierają się do tyłu?

- Żeby kurę można było złapać w locie.

- Tato, a ile mamy kół?

- Z zapasowym pięć.

- Tato, a skąd koło zapasowe wie, że ma jechać przy swoim samochodzie?

- Durny jesteś – zirytował się ojciec – w bagażniku jedzie.

- Tato, ale ono jedzie przy samochodzie po twojej stronie.

- O kurwa, ja pierdolę!

Długie hamowanie… wbijamy się w bandę śniegu, a koło, które jak się okazało, uwolniło się radośnie z niewoli lewego przodu, mknie prosto z Góry Jabłońskiej w kierunku Cisnej.

- Tato, a skąd ono wie, gdzie jest nasza wieś?

- Zamknij się gówniarzu! - słyszę zirytowany głos rodziciela.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R