Tchórzostwo



Pieprzyła się dobrze, nawet bardzo dobrze, dawała z siebie dużo, ale też brała dla siebie z tego ruchania, to co chciała. Znała tę subtelną równowagę i zawsze była w jej środku. Posługiwała się zwięzłymi komunikatami – rób tak, a tak, wsadź mi tu, albo tam. Panowała nad rytmem, wydawała polecenia – szybciej, zwolnij, teraz rób to gwałtownie, wstrzymaj się na chwilę, wyciągnij go. Właściwie nie powinna być kochanką, powinna być reżyserem filmów pornograficznych. Starałem się jak skurwysyn, ale nigdy nie byłem w stanie przejąć swoim kutasem inicjatywy strategicznej nad jej cipą. Mój chuj ze swoją beznamiętną potrzebą udawania tartacznego tłoka był niczym w zestawieniu z jej pizdą. Ze złożonością tej struktury, z jej pojemnością i stopniem skomplikowania. W tym oschłym i lakonicznym wydawaniu komend czuć było moc i władzę - „a teraz weź sobie go w dłoń i wal konia”, „a teraz trzep go nad moimi cyckami i spuść się na nie”, po czym dodawała rzeczowo "to mnie kręci”.

Kilka razy tylko się z nią ruchałem (o boże, były to maratony), a później uciekłem, bo chuj jest tchórzem i będzie unikał cipy, która nie ukrywa, że ma nad nim totalną władzę… szkoda, że nie potrafiła udawać, ruchałbym ją dalej.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R