Tito i paragrafy



Przebywamy wesołą kompanią u Czesia i Krysi ze Szczecina na parapetówce. Od słowa do słowa temat rozmowy, nie wiem dlaczego, skręcił w kierunku problemów Tita z organami sprawiedliwości.



Paragraf I: usiłowanie zabójstwa



Śpię sobie smacznie, po imprezie, a tu rano łomot w drzwi. Przestraszona matka otwiera, a tu z sześciu psów się wpierdoliło i wydzierają mnie z łóżka na chama w samych przysłowiowych stringach, wywlekli mnie, kurwa, do suki. Matka zdążyła jednemu przyjebać narciarskim butem. Zawieźli mnie do aresztu. Byłem na wyjebanym kacu i proszę ich:

- Dajcie, choć papierosa – a te skurwysyny – damy, ale się przyznaj.

Mówię im:

- Za jedną fajkę mam się, kurwa, przyznać? Do czego? Może byście mi zaproponowali całą paczkę, a wy chcecie mnie kupić za jednego szluga? Spierdalajcie!

Za kilka godzin przyjechał prokurator i próbuje mnie opracować. Jebany straszy, że dożywocie, że próba zabójstwa, że jak powiem, to dostanę tylko dwadzieścia pięć lat, no i całą paczkę papierosów.

- Kurwa, dajcie mi spokój, ale o co chodzi?

No i w końcu wytłumaczyli, że namierzają tych, co Krzyśka i Malwinę napadli, mówię im:

- Kurwa, ja spałem całą noc w swoim wyrku i nikogo nie napadałem, chyba że swój sracz, bo lać mi się chciało po piwie.

W końcu, po siedemdziesięciu dwóch godzinach, puścili mnie, ale papierosa chuje nie dali.



Paragraf II: udział w bójce i próba zawłaszczenia mienia



- Tito, przypomnij nam, jak się wpierdoliłeś u szwabów z tym więzieniem – zagaiłem narratora.

- O, to była inna sprawa:

Wyszliśmy na miasto po robocie, kolega, który był moim kolegą od kilku godzin, a tak wcześniej, to go w ogóle nie znałem, zaproponował, żebyśmy sobie kupili u ciapatych nowe komórki. Weszliśmy do jakiegoś orientalnego sklepiku, on poprosił o dwa najnowsze modele Samsunga. Chwilę udawał, że coś tam ogląda i nagle krzyknął „spierdalamy!”. Gdyby wcześniej nakreślił jakiś plan, to bym miał szybsze rakcje, ale dopadli mnie na chodniku, zaczęliśmy się napierdalać, ale ich było trzech.

Wezwali policję, kurwa, afera na całe miasto. Wjebali mnie do więzienia z jakimiś szwabami, a oni jak świnie, chodzili po celi i pierdzieli na głos. Tłumacza mi podstawili, nieopatrznie coś tam podpisałem i dojebali mi 5800 euro kary. Kurwa, do dzisiaj spłacam, ale niedużo mi jeszcze zostało, kilkaset euro tylko – zakończył z optymizmem Tito.



Paragraf III: jazda w stanie po spożyciu



- A ten wypadek w Hoczwi, to miałeś przed epizodem niemieckim, czy po? - zapytałem.

- A, kurwa, to było po:

Piliśmy z Tadzikiem całą noc, a rano on wymyślił, że trzeba po jego samochód pojechać do mechanika. Kurwa, jak te kluczyki znalazły się w moich rękach, to nie wiem. Przecież najebany byłem jak stodoła… ale ja tak mam, jak coś trzeba, to trzeba. Trzeba jechać, to się jedzie. I w tej Hoczwi jak nie wyjebałem w jakiś samochód, kurwa, powypadaliśmy przez szyby jak gruszki. I chuj, zakaz prowadzenia pojazdów dożywotni. Tyle sobie narobiłem, teraz mogę się ślizgać na hulajnodze…

Tego wieczora Tito zaniemógł od nadmiaru substancji i więcej paragrafów nie ujawnił. Bądźmy cierpliwi, do następnego razu.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R