Wieczny pielgrzym Joachim Wittemberge już u kresu wędrówki



Wielcy naszego świata odchodzą w tę samą sierpniową niedzielę. Joachim Wittemberge zakończył pielgrzymkę, którą prowadził całe życie. Na dalsze wędrowanie zmówił się z Jurkiem Zającem w zaświatach. Joachim z tą swoją arcypobożnością i z tym swoim chronicznym alkoholizmem, z tym wędrownym "adehade", z ciągłym niepokojem podróży, z tym starym metalowym kubkiem na kawę, z tym umiłowaniem sióstr zakonnych Nazaretanek z Komańczy, z tym wiecznym rozedrganiem człowieka poszukującego celu swej egzystencji, mającego świadomość, że za późno już na to wszystko, że nic nie zostało na dziś ani na jutro… Tylko ta biedna, ciągła podróż, jakby chciał śmierć zgubić, zatrzeć ślady swych stóp przed mrocznym łowcą.

- Pójdź Zając za mną, poprowadzę cię do Nieba – rzekł Joachim w agonii.

- Chodźmy w pizdu razem – zgodził się Jurek.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R