Zielona koneweczka Bregusia



Porządkuję graciarnię na górze Horb, układam, upycham, chowam. To do śmieci, to się jeszcze nada, to komuś trzeba ofiarować. Dziesiątki, setki artefaktów, ale na górze Horb wszystko się może przydać, bo do sąsiada z kilometr. Wpada mi w dłonie zielona konewka pogryziona przez psa Bregusia, który jest już w niebie. Pomyślałem „czas się z nią rozstać”. Zapakowałem do wora z plastikami, a wieczorem wystawiłem na wsi do zabrania., Przechodząc nazajutrz koło tych worków śmieci, dostrzegłem na wierzchu tę zieloną konewkę, nie mogłem się oprzeć. Podszedłem i dotknąłem śladów po kłach mojego szarego psa. Coś we mnie drgnęło, wyciągnąłem ją i zabrałem z powrotem na górę Horb. Nie, nie jestem jeszcze gotowy na rozstanie się zieloną koneweczką Bregusia.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R