Chuja Roberta obraziłem
Robert ma hobby. Nie, nie zbiera znaczków, nie robi budek dla ptaków, nie warzy piw kraftowych. Robert lubi, jak chuja ma w zwodzie. W barze przy kontuarze często porusza temat damskiego krocza. Ruchałby od zarania świata po dzień następny jego zgonu. Dup wypiętych, rozmiarów różnych, ma przed oczyma dwadzieścia pięć godzin na dobę. Pozwoliłem sobie zażartować, uprzedzając niewiasty w lokalu, że gdyby omsknęły się o coś sterczącego w pobliżu Roberta, to nie jakieś tam zboczenie czy seksualne podniecenie, tylko paraliż prącia, na które tenże choruje. Robert obraził się odrobinę. Dotarły do mnie takie wieści. Spotkałem go gdzieś na wsi i mówię:
– Stary, przepraszam.
Chciałem przeprosić. Nie dokończyłem kwestii, a on już wybacza i zarzeka się, że nic się nie stało.
– Muszę, Robert, sprostować. Nie ciebie przepraszam, a twojego chuja, bo każdy mężczyzna to wie, panie może nie wszystkie dysponują tą wiedzą: można obrazić wszystkie męskie organy, ale nie tego.
R