Nie o takie myślenie nam chodzi



Praca w zespole ma swoje wymagania. Ostatnio myślę o tym dużo. To mi się przyśniło coś w tej materii, taka apoteoza. Oto sen mnie nawiedził, że szalupą płyniemy, bośmy statkiem zatonęli. Kilka osób ocalało, w tym ja szczęśliwy. Wokół rekiny straszne, kałamarnice mackowe i ośmiornice na nas czyhają. Powziąłem zamiar kapitanowania na tej krypie. Zapytacie, skąd me kompetencje. A stąd, że Konrada, czyli Korzeniowskiego, czytałem, marynistyczne powieści. Ustalam na pokładzie, co i jak: że na dziobie suchary mamy i wodę, w środku część jadalno-mieszkalna, a na rufie sramy. Kilka dni tak już po oceanie się błąkamy. Wszyscy starają się coś ulepszać i poprawiać. Pani jedna, co tam była, kotarę na bomie powiesiła i rzekła:

– To żeby intymność przy wydalaniu zachować.

– Brawo – pochwaliłem.

Poszła pani za kotarę, trzaski jakieś słychać, łódź wyraźnie wodę nabiera. Kotarę ktoś odchyla, a tam dziura wyjebana siekierą.

– Klozet zrobiłam, bo gdzież tak dupę za burtę wystawiać – chwali się nasza pani.

– Kurwa, nie o taką nam chodziło inicjatywę – mówię. Prawie bulgoczę, bo już jesteśmy wszyscy w wodzie.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R