Rower, psy, koty i stare graty



Często zastanawiam się, czy moje życie ma sens. W sumie takie intelektualne onanizowanie się nie ma wielkiego sensu, ale podobno to świadczy o dojrzałości, to udaję, że jestem trochę dojrzały. Segreguję czynności i obiekty mojego zainteresowania, odkładając jedne na lewo – to, czego nie lubię robić i na co nie lubię patrzeć, a na prawo to, co mnie raduje i mógłbym patrzeć na te obiekty do końca życia i cały czas. Trzy rzeczy znalazły się po prawej stronie: kręcenie młynkiem buddyjskim, czyli rowerem; patrzenie i przebywanie wśród psów, kotów i ogólnie wszelkiego zwierzęcego stworzenia; dłubanie przy sprzętach z drugowojennego lend-lease’u. Zastanawiając się do usranej śmierci, czy moje istnienie ma sens, te trzy punkty mogę wykonywać z pełnym przeświadczeniem, że one mają pełnowymiarowy dla mnie sens.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R